W ostatnich dniach Polska żyła aferą wokół wydatkowania środków z Krajowego Planu Odbudowy. W mediach społecznościowych pojawiały się screeny rzekomo pokazujące absurdalne dotacje - od jachtów i saun po… inwestycje w kryptowaluty. W ten klimat postanowiło wpasować się Cashify, tworząc prowokację, która miała pokazać, jak łatwo można uwierzyć w sensacyjną wiadomość.

Od lat prowadzimy akcję „Kryptoscamy: nie daj się oszustom”. Chcieliśmy pokazać w praktyce, jak łatwo można uwierzyć w coś, co wygląda jak urzędowy dokument czy screen z oficjalnej strony Ministerstwa. Nie spodziewaliśmy się jednak, że tak absurdalny żart rozejdzie się aż tak szeroko – mówi Jakub Bartoszek, CEO Cashify.
Plan był prosty: przygotować fałszywy screen stylizowany na krążące po sieci zrzuty z listy dotacji z KPO. Treść? „Zabezpieczenie kapitału przedsiębiorstwa poprzez ulokowanie środków w kryptowalutach: Bitcoin i Ethereum” za… 980 200 zł. Kwota była celowo przesadzona – w realnych wnioskach z tego programu maksymalna wartość wsparcia wynosiła 540 tys. zł.
Post pojawił się na oficjalnym profilu Cashify na portalu X w piątek 8 sierpnia o 12:46. Już po kilku godzinach opublikowano drugi wpis, o 15:15, z jasnym komunikatem: „Oczywiście, że to fejk XD”.
Pierwsze reakcje internautów pojawiły się już w kilkanaście minut po publikacji screena – jedni pytali z niedowierzaniem „Kurde, to bait, prawda? Bo już nie mam pewności”, inni od razu oburzali się “ze co, dostaliscie od nas banke? ja je*ie”. Nie brakowało też takich, którzy publikowali posty w stylu „Szczerze to przynajmniej inwestycyjnie a nie konsumpcyjnie. Niegłupie”.
Kulminacja przyszła wieczorem. O 18:27 portal Niezalezna.pl opublikował artykuł zatytułowany „Prawie milion złotych na zakup bitcoinów! Nawet takie zakupy robiono z KPO”. W tekście można było przeczytać m.in.: „Ujawniliśmy, iż 980 tysięcy złotych z Krajowego Programu Odbudowy na zakup cyfrowych kryptowalut Bitcoin i Ethereum otrzymała warszawska spółka Cashify, której właściciel zajmuje się oprócz handlu walutami także sprzedażą medycznej marihuany i ułatwianiem wystawiania na nią recept”.
Problem w tym, że w rzeczywistości nikt niczego nie „ujawnił” – screen został wymyślony i opublikowany przez samo Cashify.

Chwilę później podobne treści pojawiły się na polanddaily24.com. Tam w wersji anglojęzycznej czytamy: „We also revealed that 980,000 zlotys from the National Recovery Plan were awarded to the Warsaw company Cashify for the purchase of digital cryptocurrencies Bitcoin and Ethereum.”
Fałszywą informację błyskawicznie podchwycili też komentatorzy i influencerzy. Wojciech Balcerzak, znany w sieci jako „Kapitan Kot”, opublikował screen na swoim profilu na X z komentarzem: „Za pieniądze z #KPO baluj, a przepraszam – kup #BTC i #ETH”. Post zebrał prawie 400 tys. wyświetleń, setki reakcji i udostępnień.
Wkrótce temat trafił na anteny – w programie na żywo „Afera wokół KPO” na Kanale Zero jeden z uczestników dyskusji mówił: „Dzisiaj znalazłem takiego kwiatuszka: projekt zabezpieczenie kapitału przed inflacją poprzez ulokowanie środków w kryptowalutach: Bitcoin i Ethereum. 980 tysięcy. Mamy firmę, która wprost powiedziała: ‘Biorę milion od państwa i sobie buduję za to swoje kapitały’.”
Podobny ton przyjęto w TV Republika, gdzie prowadzący stwierdził: „Mój ulubieniec dostał prawie milion – 980 tysięcy złotych na zabezpieczenie kapitału przedsiębiorstwa poprzez ulokowanie środków w kryptowalutach. To jest piękne. Milion złotych w taki sposób.”
Fałszywy screen stał się też elementem rozgrywek politycznych, czemu sprzyjał absurdalny wydźwięk wniosku. Udostępniający politycy zamierzali w ten sposób zasugerować nielogiczną praktykę przyznawania dotacji, a to dodatkowo sprowokowało społeczność. Komentarze o charakterze politycznym wywoływały dyskusję, co zdecydowanie ułatwiło wirusowe rozprzestrzenianie się tej fałszywej treści.
Żadne z cytujących źródeł nie skontaktowało się z Cashify, by potwierdzić prawdziwość informacji. Co ciekawe, nawet wtedy, gdy o 15:15 tego samego dnia firma opublikowała oficjalne sprostowanie z dopiskiem „Oczywiście, że to fejk XD”, wielu komentatorów i tak powielało fałszywą narrację, traktując ją jako fakt.
Zdemaskowanie tego fake newsa nie wymagało specjalistycznej wiedzy ani dostępu do poufnych danych. Wystarczyłyby dosłownie 1–2 minuty sprawdzania.
Pierwszy trop – spółka, której dotyczyła rzekoma dotacja, w ogóle nie istnieje. „Cashify sp. z o.o.” brzmi wiarygodnie, ale w Krajowym Rejestrze Sądowym taka firma nie figuruje. Cashify jest marką należącą do Interior Capital sp. z o.o., co można zweryfikować w kilka kliknięć. Co ciekawe, niektórzy dziennikarze w swoich „dochodzeniach” potrafili nawet odnaleźć profil Jakuba Bartoszka w KRS i wskazać, w jakich spółkach działa, ale nikt nie zauważył, że nazwa „Cashify sp. z o.o.” w ogóle nie pojawia się w rejestrach.
Drugi trop – kwota. W realnych wnioskach w ramach programu KPO maksymalna wartość wsparcia wynosiła 540 tys. zł. W naszym „wniosku” widniało 980 200 zł, czyli niemal dwa razy więcej. Taka różnica powinna od razu wzbudzić podejrzenia, zwłaszcza wśród dziennikarzy relacjonujących aferę.
Trzeci trop – branża. Dotacje, o których mowa w tej części KPO, były przeznaczone dla sektora HoReCa: hotelarstwa, gastronomii i cateringu. Tymczasem Cashify działa w branży finansowej i technologicznej, specjalizując się w usługach wymiany walut i edukacji w zakresie bezpieczeństwa w internecie.
Czwarty trop – źródło informacji. Fejkowy screen został opublikowany na oficjalnym profilu Cashify na X, a już po 2 godzinach w tym samym miejscu pojawiło się sprostowanie: „Oczywiście, że to fejk XD”. Nikt z powielających newsa nie zadał sobie trudu, by sprawdzić, co jeszcze w tym samym kanale komunikacji opublikowano.
Co ciekawe, nawet technologia dała się nabrać. Na platformie X jeden z użytkowników zapytał popularnego chatbota Grok o to, czy Cashify rzeczywiście otrzymało ponad 900 tys. zł z KPO. Odpowiedź była całkowicie błędna – Grok „potwierdził” fake newsa, opisując szczegóły nieistniejącego projektu inwestycji w Bitcoin i Ethereum, powołując się przy tym na rzekomy „zrzut ekranu z oficjalnej listy beneficjentów KPO”. Ta absurdalna wpadka pokazała, że w erze generatywnej AI dezinformacja może nabrać dodatkowej wiarygodności, gdy zostanie podana przez narzędzia postrzegane jako obiektywne źródła wiedzy.

Ta historia pokazuje, że wystarczy odrobina czujności, by nie dać się złapać na fałszywkę. W naszym przypadku sygnałów ostrzegawczych było naprawdę dużo – mówi Jakub Bartoszek. – A jednak okazało się, że emocje i chęć szybkiego podania sensacyjnej treści dalej były silniejsze niż potrzeba weryfikacji faktów.
Po oficjalnym sprostowaniu na X, w którym jasno napisano „Oczywiście, że to fejk XD”, Cashify postanowiło pójść o krok dalej i sprawdzić, kto jeszcze będzie powielał historię. Zarówno oficjalny profil marki, jak i prezes publikowali ironiczne wpisy oraz komentarze, które balansowały na granicy żartu i powagi, ale nigdzie wprost nie stwierdzały, że firma rzeczywiście otrzymała dotację.
Równolegle z publikacjami w mediach zaczęła się memiczna ofensywa. W sieci pojawiły się grafiki i kolaże w stylu „Którym marnotrawieniem pieniędzy podatników z KPO dzisiaj jesteś?”, gdzie obok „maszyny do lodów” czy „sauny” znalazło się też „krypto” - bezpośrednie nawiązanie do prowokacji Cashify. Największe polskie konta satyryczne na Instagramie podchwyciły temat, publikując przeróbki w swoich relacjach i na tablicach.

Choć całość zaczęła się od jednego wpisu na X z konta Cashify, efekt kuli śnieżnej był błyskawiczny. Według danych z monitoringu mediów, w okresie od 8 do 10 sierpnia pojawiły się łącznie 162 publikacje odnoszące się do tej informacji – zarówno w mediach tradycyjnych, jak i na platformach społecznościowych.
Łączny zasięg treści oszacowano na 6,3 mln odbiorców. To oznacza, że w ciągu zaledwie 48 godzin dotarła ona do co najmniej co szóstego dorosłego Polaka korzystającego z internetu.
Wartość AVE (Advertising Value Equivalent), czyli ekwiwalentu reklamowego, który pokazuje, ile kosztowałoby wykupienie takiej powierzchni medialnej – wyniosła 234,1 tys. zł. Innymi słowy, prowokacja wygenerowała równowartość ćwierć miliona złotych w zasięgach, bez wydania złotówki na kampanię.
Najwięcej dyskusji rozgorzało na portalu X – to właśnie tam post miał swoje źródło, tam też generował największe zaangażowanie w komentarzach, polubieniach i udostępnieniach.
Dodatkowo, strona internetowa Cashify zanotowała skokowy wzrost odwiedzin – ruch był o 150% wyższy niż w poprzednich dniach. Wzrost dotyczył nie tylko liczby sesji, ale też czasu spędzanego na stronie – użytkownicy wchodzili, by sprawdzić, czym właściwie zajmuje się firma, o której tyle się mówi. W Google Trends można także zauważyć zainteresowanie hasłem “Cashify KPO”.
Historia tego jednego screena to modelowy przykład, jak szybko może rozprzestrzenić się fałszywa informacja i jak trudno później ją zatrzymać. Mechanizm jest prosty: sensacyjny nagłówek przyciąga uwagę, ludzie udostępniają go pod wpływem emocji, a sprostowania docierają już tylko do części odbiorców.
Nie wszystko, co wygląda na urzędowy dokument, jest prawdziwe – mówi Jakub Bartoszek. – W tym przypadku wystarczyły maksymalnie 3 minuty researchu, by zdemaskować fake.
Ten „research” mógłby polegać choćby na sprawdzeniu w KRS, czy dana spółka istnieje, porównaniu kwoty dotacji z realnymi limitami KPO czy zwróceniu uwagi na to, czy branża w ogóle kwalifikuje się do danego programu.
To nie tylko lekcja dla dziennikarzy, ale też dla zwykłych użytkowników internetu. W dobie mediów społecznościowych każdy z nas jest przekaźnikiem informacji. Każde kliknięcie „udostępnij” jest jak wrzucenie kamienia do wody – kręgi rozchodzą się dalej, a my tracimy kontrolę nad tym, kogo dosięgną.
Dlatego warto mieć w głowie prostą listę pytań, zanim podamy dalej coś, co nas oburzyło lub rozbawiło:
Ta akcja pokazała też coś jeszcze – że fake newsy działają na zasadzie „emocje ponad fakty”. W tym przypadku nie chodziło o realne środki z KPO, a o to, że historia była idealnie dopasowana do narracji, jaka już krążyła w mediach. To sprawiło, że wiele osób przyjęło ją za prawdziwą bez chwili zastanowienia.
Ta prowokacja miała element żartu, ale była przede wszystkim lekcją. Fake newsy rozchodzą się szybciej niż sprostowania, a emocje często wygrywają z faktami.
Nie kupiliśmy jachtu, ale udało nam się pokazać, że każdy z nas – media, politycy, internauci – powinien dwa razy sprawdzić informację, zanim kliknie „udostępnij” – podsumowuje Jakub Bartoszek.
Cały pomysł wyszedł z działu marketingu Cashify i co ciekawe, powstał w całości wewnętrznie, bez udziału agencji. Wszystko zaczęło się od krótkiej wiadomości wysłanej na firmowym czacie: „Hej, masz chwilę?”. Kilka minut później na Figmie otworzył się pusty projekt, w którym designer zaczął tworzyć screen stylizowany na urzędowy rejestr dotacji.

Każdy z członków zespołu dorzucał coś od siebie - jedni poprawiali szczegóły graficzne, inni podsyłali „absurdalne” treści wniosku, a kolejni szykowali memy i ironiczne komentarze na później. Publikacja była tylko pierwszym krokiem - równolegle zespół zaczął „podkręcać” algorytm swoimi lajkami, udostępnieniami i zaczepnymi wpisami. Tak narodził się viral, który w mniej niż dobę przerodził się w medialną „aferę KPO”.
