DAO w praktyce - dlaczego większość z nich nie działa?

Zdecentralizowane Organizacje Autonomiczne (DAO) miały zrewolucjonizować sposób zarządzania wspólnym kapitałem. W teorii są demokratyczne, otwarte i odporne na nadużycia. W praktyce wiele z nich zmaga się z niską aktywnością społeczności, koncentracją władzy i paraliżem decyzyjnym. Artykuł przygląda się, dlaczego większość DAO nie działa tak, jak obiecywano - i co można z tym zrobić.

DAO - Zdecentralizowane Organizacje Autonomiczne - miały być odpowiedzią na bolączki tradycyjnych instytucji: ich hierarchiczność, brak przejrzystości i podatność na nadużycia. Obiecywały świat, w którym decyzje podejmowane są kolektywnie, automatycznie realizowane przez kod, a władza rozproszona jest wśród uczestników. Jednak z biegiem czasu coraz wyraźniej widać, że praktyka znacząco odbiega od ideału. Dlaczego więc tak wiele DAO nie spełnia pokładanych w nich nadziei - i czy to kwestia błędów wykonania, czy samej koncepcji?

Obietnica decentralizacji

Gdy świat kryptowalut zaczął eksplorować nowe sposoby organizowania społeczności i kapitału, DAO - czyli Zdecentralizowane Organizacje Autonomiczne (Decentralized Autonomous Organizations) - pojawiły się jako zapowiedź czegoś przełomowego. W idealnym świecie DAO miały zastąpić tradycyjne formy zarządzania - bez prezesów, bez zarządów, bez biurokracji. Wszystko miało działać przejrzyście, wspólnie i demokratycznie. Decyzje podejmowane byłyby przez społeczność, a następnie automatycznie realizowane przez smart kontrakty.

W praktyce jednak rzeczywistość okazała się znacznie bardziej złożona - a samo marzenie o zdecentralizowanej wspólnocie zderzyło się z fundamentalnymi ograniczeniami zarówno technologicznymi, jak i ludzkimi.

Niewidzialna społeczność

Jednym z pierwszych problemów, który wyszedł na jaw w przypadku większości DAO, była niezwykle niska aktywność uczestników. Mimo że teoretycznie każdy posiadacz tokena ma prawo głosu, w rzeczywistości mało kto z niego korzysta. W wielu znanych DAO - takich jak MakerDAO czy Arbitrum DAO - frekwencja w głosowaniach nierzadko oscyluje w granicach kilku procent. W praktyce oznacza to, że realną władzę sprawuje garstka najbardziej aktywnych (i najbogatszych) członków.

Z czasem doprowadziło to do czegoś, co miało być właśnie niemożliwe - do koncentracji władzy. W DAO, gdzie „1 token = 1 głos”, wpływy automatycznie kumulują się u największych posiadaczy. Im więcej masz, tym więcej decydujesz - a to przecież dokładnie ten model, z którym kryptowaluty miały walczyć.

Demokracja na papierze, oligarchia w praktyce

Ten mechanizm sprawia, że DAO coraz częściej przypominają oligarchie. Mała grupa inwestorów - często fundusze VC lub „wieloryby” - kontroluje większość głosów, decyduje o strategii i finansowaniu projektów, a mniejsi uczestnicy czują się całkowicie wykluczeni z procesu. Trudno mówić o oddolnym zarządzaniu, kiedy kilka portfeli może przegłosować wszystko, niezależnie od opinii reszty społeczności.

Co więcej, struktury DAO rzadko zawierają jakiekolwiek zabezpieczenia przed nadużyciem tej władzy. Brakuje mechanizmów balansujących wpływy czy promujących aktywność mniejszych graczy. Efekt? Demokracja staje się fasadą.

Paraliż decyzyjny

Z drugiej strony, DAO często cierpią również na odwrotny problem - zbyt duże rozproszenie i brak odpowiedzialności. Bez liderów i jasno przypisanych ról podejmowanie decyzji staje się trudne, a w wielu przypadkach wręcz niemożliwe. Propozycje potrafią wisieć miesiącami bez rozpatrzenia, a nawet gdy dochodzi do głosowania, nie ma gwarancji, że zostanie osiągnięte wymagane kworum.

W środowisku kryptowalut, gdzie tempo zmian jest zawrotne, ten brak elastyczności może być zabójczy. DAO nie są w stanie szybko reagować na sytuacje rynkowe, a często nawet na kryzysy wewnętrzne.

Społeczność bez kompetencji

Jeszcze innym problemem jest poziom wiedzy członków DAO. O ile sama idea głosowania brzmi demokratycznie, o tyle wiele decyzji w DAO dotyczy zagadnień bardzo specjalistycznych - od zmian w kodzie smart kontraktów po zarządzanie płynnością czy dystrybucję tokenów.

W praktyce oznacza to, że społeczność podejmuje decyzje, których często nie rozumie. Często głosuje się pod wpływem emocji, populizmu lub rekomendacji popularnych kont na Twitterze. To z kolei tworzy idealne warunki dla manipulacji - zarówno przez dobrze przygotowanych aktorów wewnętrznych, jak i zewnętrznych.

Próżnia prawna

DAO istnieją w przestrzeni blockchaina, ale nie funkcjonują w próżni. W rzeczywistym świecie organizacje muszą mieć status prawny, by zawierać umowy, zatrudniać ludzi czy działać zgodnie z przepisami podatkowymi. Tymczasem większość DAO takiego statusu nie ma.

Pojawiają się pierwsze próby uporządkowania tego obszaru - jak np. uznanie DAO jako formy prawnej w stanie Wyoming - ale to wciąż wyjątek. Brak regulacji sprawia, że wiele DAO funkcjonuje w szarej strefie, co odstrasza inwestorów, partnerów i potencjalnych pracowników.

Gdzie są pieniądze, tam są nadużycia

Gdy w DAO zaczęły pojawiać się poważne środki - często liczone w dziesiątkach milionów dolarów - zaczęli przyciągać je ludzie o mniej idealistycznych motywacjach. Zdarzały się przypadki „governance rugów”, czyli głosowań, które kończyły się przejęciem środków z treasury przez osoby dobrze zorganizowane, ale działające nieetycznie.

Pojawiły się również propozycje pisane w sposób celowo nieprzejrzysty, wykorzystujące złożoność głosowania lub brak zainteresowania społeczności. Nie brakuje też tzw. „delegatów widmo” - kont, które zbierają głosy od innych, ale potem głosują tylko wtedy, gdy mają w tym bezpośredni interes.

Światełko w tunelu?

Choć krytyka DAO wydaje się miażdżąca, nie oznacza to, że cały koncept jest skazany na porażkę. Istnieją projekty, które pokazują, że DAO może działać - pod pewnymi warunkami. Gitcoin DAO z powodzeniem finansuje rozwój open source poprzez granty rozdzielane społecznościowo. Optimism Collective stworzyło ciekawy model retrograntów, w którym środki przyznawane są nie za obietnice, a za zrealizowane działania. Nouns DAO łączy kulturę, sztukę i Web3 w nietypowym, ale aktywnym modelu funkcjonowania.

To, co łączy te przykłady, to m.in. jasno określona misja, ograniczona skala, oraz realne zaangażowanie społeczności. Dobrze działające DAO to nie te, które gromadzą miliony członków - ale te, które mają wspólnotę rozumiejącą cel i zasady współpracy.

Nie porażka, lecz korekta kursu

DAO to nie jest technologia sama w sobie. To społeczna forma organizacji wspierana przez technologię. Wymaga nie tylko dobrze napisanego kodu, ale także odpowiedzialnej kultury, edukacji i aktywnego uczestnictwa.

Większość DAO dziś nie działa - ale może właśnie dlatego są potrzebne. Ich porażki uczą nas więcej o naturze decentralizacji niż wszystkie udane projekty razem wzięte. Bo DAO to nie koniec problemu, lecz początek większego pytania: jak budować wspólnoty, które są naprawdę otwarte, ale też zdolne do działania?

Lista artykułów

Zobacz inne artykuły

Klikając „Zaakceptuj", wyrażasz zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy wykorzystania witryny i wsparcia naszych działań marketingowych. Aby uzyskać więcej informacji, zapoznaj się z naszą Polityką prywatności.